Facebook - polub nas!

Znajdź skrytkę!

Polecamy

Gorce

Ciąg dalszy relacji z wakacyjnego przejścia przez Beskid Sądecki, Pieniny i Gorce. Trasa od bacówki pod Bereśnikiem, przez Sokolicę w Pieninach i Krościenko przez Lubań, Ochotnicę na najwyższy w Gorcach Turbacz. Przejście zakończyliśmy w Rabce :)

 

Przejście przez Beskid Sądecki zakończyliśmy w bacówce pod Bereśnikiem. Rankiem zeszliśmy do Szczawnicy, następnie nad Dunajec obok schroniska Orlica do przeprawy. Przeprawiliśmy się przez Dunajec do szlaku na Sololicę. Prowadziło on przez las - tylko na poczatku można było zobaczyć panoramę Krościenka. Za to ze szczytu Sokolicy były wspaniałe widoki na przełom Dunajca. Podejście dało nam nieco w kość, było tłoczno i straciliśmy troche czasu na przeprawie. Z Sokolicy zeszliśmy zielonym szlakiem do Krościenka, gdzie po znalezieniu noclegu odpoczywaliśmy przed Gorcami... Oczywiście był także spacer po Krościenku :) Jutro Lubań...

Poprzedniego dnia sklepy były nieczynne, więc śniadanie zjednliśmy w sklepie spozywczym przy szlaku, a potem ruszyliśmy na Lubań. Na szlaku czekały na nas piekne widoki (widać było też Tatry) i przy pięknej pogodzie nieśpiesznie szliśmy do góry. Zrobiliśmy po drodze kilka przerw, a gdy wyszliśmy na górę i zobaczyliśmy wieżę na Lubaniu dłuższy odpoczynek zrobiliśmy w studenckiej bazie namiotowej. Weszliśmy oczywiści na szczyt Lubania, a także podziwialiśmy widoki z wieży :) Z Lubania zeszliśmy do Ochotnicy - tutaj potwierdziło się, że to faktycznie najdłuższa wieś w Polsce... Dlatego z Ochotnicy Górnej do Ochotnicy Dolnej udało nam sie złapać "stopa" :) Wysiedliśmy przy żółtym szlaku i ruszyliśmy do Hawiarskiej Koliby. Późnym popołudniem dotarliśmy do schroniska - miejsca się znalazy mimo, że akurat miały tam zlot harcerki. Przystąpiliśmy do czynności chatkowo-kulinarnych, a później przy wieczornym śpiewaniu nasza wyprawa wzbogaciła się o przewodnią piosenkę, która towarzyszyła nam już do końca... bo w tym roku góry jakieś takie... 

Z Hawiarskiej ruszyliśmy w górę - planowaliśmy dotrzeć na Turbacz. Już wcześniej dowiedzieliśmy się, że nieopodal szlaku żółtego można spróbować dobrych oscypków (jest drogowskaz do bacówki). I tak trafiliśmy do bacówki u Bucka, gdzie podjedliśmy, a chwilę po nas pojawiło się stado owiec :) Wróciliśmy na szlak i doszliśmy do szlaku zielonego na przełęczy pod Przysłopem. Zielonym doszliśmy na polanę Grabowską tuż przed hala Długą dłuższy przystanek zrobiliśmy tylko przy  Bulandowej Kapliczce, która jest najstarszym zabytkiem sakralnym w Gorczańskim Parku Narodowym. Kapliczka Bulandy znajduje się na polanie Jaworzyna Kamienicka na Jaworzynie Kamienickiej – drugim co do wysokości szczycie Gorców. Ufundowana została w 1904 r. przez najsłynniejszego gorczańskiego bacę – Tomasza Chlipałę, zwanego Bulandą, który na tej polanie przez ponad 50 lat zajmował się pasterstwem, wypasając owce i woły. Ponadto był znanym znachorem, leczył ludzi i zwierzęta, uważano go też za czarodzieja. Istnieje wiele ludowych przekazów o tej kapliczce. Według jednego z nich Bulanda zobaczył podczas snu liczne dusze pokutujące za grzechy, które błądzą po górach i nie mają gdzie kolan ugiąć, by przyklęknąć przed poświęconym miejscem. Dla nich ufundował kapliczkę. Strzegą jej jadowite węże. Istotnie Bulanda, dożył późnego wieku i był bogaty, jak na miejscowe warunki, ale dochód przyniosło mu głównie pasterstwo. Według innej jeszcze wersji zmarła wcześniej córka Bulandy prosiła ojca we śnie, by wybudował kapliczkę na polanie, wykorzystując miejscowe materiały: kamienie i piasek i źródlaną wodę z potoku Kamienica obok przełęczy Borek. Z kaplicą związana jest również legenda, która mówi, że Bulanda postawił kapliczkę w miejscu, gdzie znalazł skarb, a pod kapliczką ukrył swoją czarodziejską księgę. Inna z wersji legendy mówi, że Bulanda w tym miejscu ukrył te znalezione skarby. Jego właściciele mieli skarb zdeponować właśnie tam, w przekonaniu, że Pan Bóg będzie strzegł zbójnickiego dobra, a ludzie bojąc się świętokradztwa, nigdy jej nie ruszą. Tomasz Chlipała zdradził jednak swoje sekrety tuż przed swoją śmiercią jednemu z baców spod Babiej Góry. Ponoć kiedy starał się wygrzebać stamtąd skarb odstraszył go w zależności od wersji piorun lub żmije.  Od kapliczki zewzliśmy także do jaskini Zbójnicka Jama - prowadzi tam oznakowana ścieżka. Znajduje się ona około 800m od kapliczki - z nią także wiążą się legendy. Według podań czasowo chronili się w niej zbójnicy. O jaskini wiedział już w 1914 r. Kazimierz Sosnowski – popularyzator Beskidów, w tym również Gorców. Istnieje kilka legend związanych z jaskinią. Według jednej z nich jaskinię i jej okolice upodobali sobie pankowie – ziemne duchy z naroślami na twarzach. Według innej legendy jaskinia kiedyś podobno ciągnęła się pod całymi Gorcami. Sprawdzili to juhasi, wpuszczając do niej kozę, która umorusana wyszła pod Mogielicą... Dzień zakończyliśmy w schronisku na Turbaczu wcześniej mijając halę Długą i wspominając dawną Chatę u Metysa - a obecnie budynek GPN :)

Warto było wstać na wschód słońca na Turbaczu i oczywiście na hali Długiej na którą też zeszliśmy - widoki na Tatry były piękne :) Po śnadaniu i krótkim leżakowaniu na słońcu na przyschroniskowych leżakach weszliśmy na szczyt Turbacza, a stamtąd czerwonym szlakiem dotarliśmy na Stare Wierchy. Na grzbiecie Obidowca minęliśmy symboliczny pomnik, złożony ze szczątków - blacha poszycia samolotu, tarcza ze znakiem Czerwonego Krzyża oraz fragment śmigła zostały połączone z pamiątkowym krzyżem. To miejsce katastrofy samolotu, która miała miejsce 25 maja 1973. Rozbiciu uległ dwusilnikowy samolot sanitarny Let L-200 Morava, odbywał on lot z Gdańska do Kielc, a następnie z Kielc do Nowego Targu, dokąd transportował chore dziecko, które z lotniska w Nowym Targu miało zostać przetransportowane do szpitala w Rabce-Zdroju. Lot odbywał się w trudnych warunkach atmosferycznych, przy silnych opadach śniegu. W wyniku katastrofy matka dziecka zginęła na miejscu, a pilot doznał ciężkich obrażeń kręgosłupa. Na szczęście transportowanemu dziecku nic się nie stało. Bardzo dużą rolę w przeprowadzeniu całej akcji ratunkowej odegrała grupa GOPR z Rabki Zdrój. To właśnie dzięki nim pomoc dotarła na miejsce, zabezpieczono miejsce tragedii oraz przetransportowano osoby uczestniczące w wypadku. Na takie historie mozna trafic w górach... Po obiedzie w schronisku Stare Wierchy  kontynuowaliśmy marsz czerwonym szlakiem - kolejnym przystankiem było schronisko na Maciejowej skąd zeszliśmy do Rabki.

Widok z hali Długiej na Tatry

POLECANE ARTYKUŁY:

Beskid Sądecki