Połączenie lotnicze z Gdańska do Kalamaty na Peloponezie Ryanair uruchomił od czerwca 2020 i uratowało nam ono wakacje :) W czasach Covid-19 polecieliśmy na grecki półwysep z powodu innego, wcześniej odwołanego lotu i to był strzał w dziesiątkę :)
Przelot: Gdańsk - Kalamata - Gdańsk RYANAIR | - 1485 PLN (cena za 3 osoby) |
Noclegi (więcej TUTAJ) - apartament dla 3 osób | - 800 EUR / 14 dni |
PELOPONEZ 2020
Epidemia Covid-19 skutecznie pokrzyżowała nam plany wakacyjne - najpierw ze względu na przesunięcie rekrutacji do szkół średnich z lipca na sierpień, a później jedna z linii lotniczych odwołała nam loty... Wybraliśmy się na więc na rodzinne wakacje z Ryanair nowym połączeniem z Gdańska do Kalamaty na półwyspie Peloponez. Lot odbywał się bez żadnych problemów, ale oczywiście w maseczkach (ale mieliśmy szczęście - kojarzycie zapewne zatrzymany samolot z Gdańska, którego pasażerka miała koroawirusa - to było 2 tygodnie po nas...). Samochód wynajęliśmy na lotnisku za pośrednictwem opodo.com w wypożyczalni autoUnion, dolecieliśmy późno a przedstawiciel wypożyczalni czekał na nas przed terminalem :). Do naszego apartamentu nieopodal Chrani na półwyspie Mesyńskim gdzie mieliśmy z lotniska tylko około 30 minut, a nasz gospodarz Patrick czekał na nas abyśmy nie pobłądzili - więcej o Villa Azur przeczytacie TUTAJ. Poniżej zaś przedstawiamy kilka najbliższych atrakcji :)
MIASTECZKO KORONI
Nasz pierwszy wypad z naszej bazy w Chrani to było z racji bliskości Koroni. To malownicze i kameralne miasteczko na południowo wschodnim wybrzeżu Półwyspu Messyńskiego, a mieliśmy tam niecałe 30 minut jazdy samochodem. Mały port, białe domki na wzniesieniu, a nad nimi wzniesiona w średniowieczu wenecka twierdza i zamek. Budowę twierdzy budowę rozpoczęto na początku XIII w. i w tym samym czasie powstawał zamek w Methoni. W przeszłości Koroni i Methoni nazywane „oczami Najjaśniejszej Republiki Weneckiej”, ponieważ strzegły okolicznych szlaków handlowych i pozwalały na kontrolę nad nimi. Chodziło przede wszystkim o ruch statków między Grecją a Italią – czyli oczywiście o pieniądze…
Senne popołudniu miasteczko ożyło wieczorem gdy otwarto większość portowych knajpek, ale podczas spaceru uliczkami miasteczka byliśmy praktycznie sami, a wyżej po minięciu bramy fortecy wręcz sielsko – kilka małych domków, gaj oliwny i brukowana uliczka. Na szczycie w murach dawnej twierdzy znajduje się obecnie żeński klasztor Timiou Predromou. Dwie małe cerkiewki, a za nimi sad i domki klasztorne z celami do których prowadzą drzwiczki jak dla Hobbitów. Dalej znajduje się najwyższy punkt dawnej twierdzy z którego rozciąga się wspaniały widok i na miasteczko i na położoną po drugiej stronie półwyspu dwukilometrową plażę Zaga ze złocistym piaskiem. Przemiłe mniszki chętnie zapraszają do zwiedzania swoich włości i można też u nich nabyć rękodzieło i ozdoby, które same wykonują – warto tam zajrzeć! Wieczorem w portowych tawernach ludzi było już sporo, ale zdążyliśmy przetestować owoce morza i sałatkę grecką :)
PLAŻA VOIDOKILIA
Plaża Voidokilia to na pewno jedna z ładniejszych plaż na Peloponezie, a także z tych odwiedzonych przez nas na świecie... W dobie koronawirusa nie była ona może tak popularna jak Władysławowo, ale dla nas to lepiej :) Jechaliśmy tam z Chrani nieco ponad godzinę i po dotarciu około dziesiątej na parkingu byliśmy jednymi z pierwszych, ale później zrobiło się tam tłoczno. Co ciekawe a samej plaży było raczej sporo miejsca... Jak wszędzie w Grecji i na tej plaży można dotknąć historii - jej kształt przypomina literę omega i dlatego jest ona uważana za miejsce wymienione w Odysei Homera, gdzie Telemach - syn Odyseusza i Penelopy, został powitany przez króla Nestora. Obowiązkowo przy wycieczce tutaj należy także zaliczyć krótki górski trekking i wspiąć się na wzgórze gdzie strzegła zatoki wybudowana w XIII wieku przez Franków twierdza Old Navarino. Widoki na Voidokilia i zatokę Navarino zapierają dech w piersiach, a po drodze na szlaku znajduje się znana z mitologii Jaskinia Nestora - w tej właśnie jaskini mały Hermes ukrył stado krów skradzione Apollinowi... Upał był niemiłosierny, dlatego zaczęliśmy od wspinaczki na wzgórze, a po zejściu delektowaliśmy się foczingiem na wcale nie zatłoczonej plaży :) Jest to miejsce niewątliwie populare i znane, ale nie liczcie na to, że na plaży pojawi się sprzedawca lodów czy napojów - nic z tych rzeczy - musicie być przygotowani jeżeli planujecie spędzić tu więcej czasu! Na sczycie wzgórza w twierdzy Old Navarino założyliśmy skrytkę opencaching OP99HH - zapraszamy do szukania i podziwiana widoków!
MIASTECZKO METHONI
Drugim odwiedzonym przez nas po Koroni zwanym „oczami Najjaśniejszej Republiki Weneckiej” było Methoni. Ale bogata historia tego miasta sięga mitologii, a więc dużo wcześniej niż XIII w. Już w czasach Homera Methoni znane był jako Pedasos i znajdowało się wśród siedmiu grodów, które Agamemnon podarował Achillesowi, aby ułagodzić jego gniew po odebraniu mu pięknej Bryzeidy.
Od IX wieku w źródłach bizantyńskich wymienia się biskupstwo Metone podległe arcybiskupowi Patras. Pod panowaniem bizantyńskim miasto stanowiło bazę do walki z piratami u wybrzeży greckich, a także zapuszczającą się na to wybrzeże flotą arabską. Pojawili się tam także krzyżowcy. Pod koniec 1204 roku do Modonu zawinął wskutek niepomyślnych wiatrów uczestnik IV krucjaty Godfryd Villehardouin. W ciągu następnego roku wraz z przyjacielem Wilhelm z Champlitte dokonał podboju całego Peloponezu doprowadzając do powstania Księstwa Achai. W 1206 roku flota wenecka pojawiła się u brzegów Peloponezu i wykorzystując słabość łacińskiego garnizonu zdobyła miasto. Wenecjanie w 1209 roku na gruzach dawniejszych twierdz wznieśli potężny zamek na wysuniętym w morze przylądku. Dzisiaj stanowi on największą z atrakcji Methoni - twierdza należy do najlepiej zachowanych średniowiecznych zabytków Europy. Z trzech stron otacza ją morze, z czwartej oddziela od lądu szeroka fosa. Wejście prowadzi przez most ponad fosą, w obręb murów gdzie niegdyś mieściło się weneckie miasto portowe. Początkowo przez setki lat most był drewniany i taki pozostawał aż do 1829 roku. Wówczas po decyzji podjętej przez francuskiego generała Mainsona powstał kamienny o 4 metrach wysokości, 45 metrach długości i 3 metrach szerokości, a do tego posiada 14 łuków. Do czasów dzisiejszych z dawnego miasta zachowały skąpe szczątki budowli z różnych epok. Są wśród nich ruiny weneckiej katedry z płaskorzeźbą Lwa Świętego Marka, łaźni tureckich krytych podwójną kopułą, oraz ślady zabudowań, a także kilka podziemnych przejść. Potężna brama na południowym skraju twierdzy prowadzi na kamienną groblę łączącą zamek z maleńką wysepką Bourtzi.
Jak powstało Bourtzi? Nie jest to dzieło wenecjan - w sierpniu 1500 roku twierdzę zdobył turecki sułtan Bajazyd II na czele stutysięcznej armii. Rozkazał wymordować wszystkich mieszkańców płci męskiej, a kobiety i dzieci sprzedać w niewolę. Na mocy traktatu podpisanego w 1503 roku Wenecjanie zrzekli się praw do miasta, a twierdza pozostała w rękach tureckich do 1828 roku. I właśnie mały ośmiokątny zameczek został wzniesiony przez Turków w XVI wieku na wysepce o tej nazwie - Bourtzi. W okresie panowania tureckiego służył on jako więzienie oraz miejsce straceń. Przejściowo zamek znalazł się w rękach Joannitów, a w 1770 roku bez powodzenia zaatakowali ją powstańcy greccy wspierani przez posiłki rosyjskie dowodzone przez Piotra Dołgorukowa. 24 lutego 1825 roku w Methoni wylądowała licząca 50 okrętów flota egipska pod dowództwem Ibrahima Paszy i w następnych miesiącach stała się bazą wypadową, dla działań pacyfikujących objęty wojną o niepodległość Peloponez. W 1828 roku twierdza została zdobyta przez interwencyjną armię francuską… Historia tego miejsca trochę przytłacza prawda?
Po zwiedzaniu twierdzy wybraliśmy się na plażę z twierdzą w tle i przespacerowaliśmy po lokalnych sklepikach. Zajdziecie tam też kilka fajnych knajpek, a z kamiennego mola przy plaży kursują stateczki na pobliską wyspę Sapienza. Pływają na plaże na północy wysepki. Rejs na południe Sapienzy w okolice latarni morskiej jest i dłuższy i droższy – więc może następnym razem :)
WODOSPADY POLILIMNIO
Spędzenie upalnego, letniego popołudnia na wodospadach Polilimnio to zawsze dobry pomysł - na płynącej w lesie rzeczce, na długości około 300 metrów znajduje się kilka mniejszych i większych katarakt, gdzie spadająca woda utworzyła małe jeziorka z krystaliczną, lazurową wodą. Żeby przejść całą trasę trzeba wspinać się po skałach – są klamry, łańcuchy i kładki – bardzo fajne miejsce – ale pamiętajcie, że nie wszędzie da się dojść w klapkach... Oczywiście w wodospadach można się kąpać, a popływać w tym upale to była prawdziwa przyjemność. Nie kursuje tam żaden transport publiczny, czyli wybrać się tam należy samochodem – dojazd jest dobry mimo, że ostatni odcinek do parkingu to droga gruntowa. My od trasy od parkingu ruszyliśmy najpierw w prawo do Italian Lake – podobno podczas okupacji utonął w nim jakiś Włoch, stąd nazwa. Skalista ścieżka prowadziła w górę, mijaliśmy utworzone na rzece mniejsze wodospadziki i doszliśmy do jeziora Kadoula, zwanego także dzieckiem Kadi – jeziorka położonego powyżej. Nad Kadi Lake góruje największy z wodospadów, było sporo ludzi kąpiących się – można było też wykonać skok spod wodospadu do jeziora – Sergiusz oczywiście spróbował :) Jeszcze wyżej znajduje się jeziorko Mavrolimna Lake także zwieńczone wodospadem, ale do niego trzeba się już wspinać po skałach przy pomocy klamer i łańcuchów, stąd też ludzi było tam zdecydowanie mniej… Do jeszcze wyżej położonego jeziora Mavri Limna prowadziła normalna ścieżka, ale my zeszliśmy do niżej położonych jeziorek. Było tam zdecydowanie bardziej kameralnie… Do najniżej położonego Stathoula Lake o podłużnym kształcie położonego w skalnej niecce do której można zejść po stromych wykutych w skale stopniach – było ślisko, więc zeszliśmy tylko kawałek i wróciliśmy do nieco wyżej położonego Panagos Lake. To niewielkie jeziorko o okrągłym kształcie z lazurową wodą, ocienione lasem i oczywiście zwieńczone małym wodospadem, no i co ważne byliśmy jedynymi kąpiącymi się, były nawet skoki do wody na linie - polecamy to miejsce!
ANTYCZNE MESSINI
Na zakończenie wyjazdu okazało się, że pod samym nosem – czyli ok. 30 minut jazdy z Chrani mieliśmy prawdziwą perełkę – ruiny antycznego miasta Messini. Oczywiście w przewodniku nawet o tym nie wspomniano, ale odwiedzający Peloponez bardzo polecali to miejsce na portalu Tripadvisor, a i nasz gospodarz Partick nam o nim wspomniał. Dawna stolica Meseńczyków znajduje się 30 km na pn-zach. od Kalamaty u stóp góry Ithome koło wioski Mavromati. Tamtejsze wykopaliska archeologiczne uważane są za jedne z najlepiej zachowanych i największych w Grecji. Miasto wybudowane zostało w 369 roku p.n.e. z polecenia tebańskiego generała Epaminondasa (po bitwie pod Leuctra w 371 roku p.n.e., która spowodowała klęskę Spartan i ustanowienie hegemonii tebańskiej) i jako stolica regionu miało obronić go przed zaborczością Sparty. Stało się ono stolicą wolnego państwa meseńskiego po długim okresie (około czterech stuleci) okupacji terytorium Mesenii. Na miejscu oprócz nas pojawiły się jeszcze dwie osoby – jak to w dobie pandemii… Tuż przy wejściu po zakupie biletów wstępu przechodzimy nad Teatrem - został zbudowany w III-II wieku i jest jednym z najwspanialszych w starożytności. Jego szerokość sięga 98,60 m., a średnica jego sceny to 23,46 m. Służył do rozrywki mieszkańców, ale także do spotkań o charakterze politycznym. My idąc dalej mijamy duży budynek fontanny, który odsłonięto między Teatrem a dużym północnym portykiem Agory Mesyńskiej, utożsamiany jest z Fontanną Arsinoe, o której informuje nas Pauzaniasz. Według niego, została nazwana na cześć Arsinoe, córki mitycznego króla McLeady - jej budowa sięga końca III wieku p.n.e. Mury obronne z IV wieku p.n.e. otaczające miasto są także dobrze widoczne, wzmacniały je liczne wieże, imponująca wielkością Brama Arkadyjska broniła dostępu od północy a Brama Lakońska od wschodu. Potem wzdłuż Agory schodzimy do potężnej świątyni Asklepiosa, która stanowiła centrum polityczne i religijne miasta, wybudowana około 215 r. p.n.e. w stylu doryckim z dwoma portykami i kolumnami dookoła znajdowała się na wielkim placu otoczonym podwójnymi portykami, które posiadały dekorowane fryzy podtrzymywane przez kilkadziesiąt kolumn. Ich misternie rzeźbione pozostałości można podziwiać spacerując po trawiastym terenie wokół świątyni. Do portyku przylegały różne pomieszczenia służące do użytku publicznego, a od strony wschodniej znajduje się mały, odrestaurowany amfiteatr - miejsce zebrań władz miasta. Usiąść w samotności na szczycie tego amfiteatru – bezcenne!
Niżej, bardziej na południe znajduje się olbrzymi stadion w formie wydłużonej podkowy o długosci 110 m otoczony z trzech stron podwójną, odrestaurowaną kolumnadą dorycką. Północny kraniec stadionu posiada amfiteatralne, kamienne siedzenia i loże, zaś na przeciwnym usytuowana jest niewielka świątynia-mauzoleum z białego marmuru. Jest tam także rozległa grupa pomników grobowych w pobliżu Gimnazjum, a zrekonstruowane monumentalne mauzoleum Saithida z I wieku przed naszą erą znajduje się na południe od stadionu. Widzieliśmy także ruiny trójnawowej bazyliki bizantyjskiej z VII wieku naszej ery i… długo by wymieniać, ponieważ wykopaliska i prace rekonstrukcyjne trwają do dziś. Antyczne Messini nie zostało zniszczone lub pokryte przez późniejsze osady i znajduje się w nienaruszonym, naturalnym stanie – dlatego to absolutne must see na Peloponezie i w Grecji!
I na koniec nasz film z wyprawy na Peloponez w którym z lotu ptaka zobaczycie najciekawsze miejsca półwyspu - plaża Voidokilia z twierdzą Old Navarino, kanał Koryncki, Methoni na półwyspie messyńskim, wąwóz Lousios i Karytaina w Arkadii, wrak statku Dimitrios, średniowieczne miasto Mistra i pierwszą stolicę Grecji po wyzwoleniu - Nafplio. Zapraszamy!
FILM: PELOPONEZ
POLECANE ARTYKUŁY: