Dwudniowy wypad kaszubskim szlakiem Wzgórz Szymbarskich - cały szlak ma 127km i prowadzi z Sierakowic do Sopotu. My przeszliśmy odcinek z Gołubia, przez Szymbark, szczyt Wieżycy i Borcz, a naszą przygodę zakończyliśmy w Marszewskiej Górze i pobliskim Jodłownie. Podczas noclegu w hotelu Magnat w Borczu miało być wesele, a trafiła nam się osiemnastka ;)
Naszą przygodę z Szlakiem Wzgórz Szymbarskich zaczęliśmy przy stacji kolejowej w Gołubiu – dojechaliśmy koleją PKM. Z centrum wsi najpierw prowadziła nas żwirowo – kamienista droga z resztkami asfaltu, a następnie przez pola i las. Idąc jarem mijając leżące w dole Jezioro Kniewo doszliśmy na skrzyżowanie we wsi Potuły. Przez wieś przeszliśmy ulicą Na Szlaku :), a za zabudowaniami znowu weszliśmy w las i na polną drogę w kierunku Szymbarka. Tam oczywiście najpierw obszczekały nas psy ;) Po lewej minęliśmy poewangelicki kościół pod wezwaniem św. Teresy od Dzieciątka Jezus i zrobiliśmy krótka przerwę przy kamieniu na którym wyryte jest abecadło kaszubskie. W miejscu tym znajduje się początek krótkiego szlaku koloru żółtego do Krzesznej – szliśmy już nim, a relację znajdziecie TUTAJ. Pogodę mieliśmy piękną i słońce zachęcało do wędrówki, pokonaliśmy krótki odcinek drogą asfaltowa, która prowadzi do Centrum Edukacji i Promocji Regionu CEPR – relację z naszego zwiedzania znajdziecie TUTAJ. My jednak z asfaltu odbiliśmy w lewo w las, gdzie w odległości kilkuset metrów po lewej stronie znajduje się pomnik dziesięciu Polaków zamordowanych przez hitlerowców w Szymbarku w 1944 roku.
Stamtąd zeszliśmy zalesionym zboczem do szosy asfaltowej prowadzącej do Szymbarka, gdzie znajduje się parking przy ścieżce przyrodniczej „Pod Wieżycą”. Weszliśmy oczywiście kolejny raz na szczyt Wieżycy 328,6m n.p.m. i oczywiście weszliśmy na wieże widokową – czworonogi z widoku zrezygnowały ;) Zejście z najwyższego szczytu pomorza nieco trawersowało, potem przecięliśmy asfaltową Drogę Kaszubską i weszliśmy w kręty, leśny odcinek. Szlak przechodził obok ukrytego na leśnej polanie gospodarstwa, gdzie na łące pasło się kilka koni – sielski obrazek! Później przecięliśmy tory kolejowe nieopodal stacji Wieżyca i mijając domki letniskowe weszliśmy do lasu. Tutaj zrobiliśmy sobie dłuższy odpoczynek w wiacie turystycznej w miejscu oznaczonym jak Popas nad Rątami. Apetyty dopisywały – szczególnie pieskom :)
Rzeczywiście byliśmy nad wsią Rąty i zeszliśmy do niej z łagodnego wzniesienia dochodząc do asfaltowej szosy, którą poszliśmy aż do stacji kolejowej Sławki na linii Gdynia – Kościerzyna. Wdrapaliśmy się w górę jarem do Sławek Górnych, a dalej szlak przeprowadziła nas przez Graniczny Dwór. Trochę mieliśmy już w nogach i następny przystanek na zregenerowanie sił zrobiliśmy na miejscu odpoczynku przy leśniczówce Sarni Dwór – podobno odbywają się tam szkolenia psów – o czym wiedziała jedna z czworonożnych uczestniczek wyprawy… Pobliska droga była akurat w remoncie, ale nam to nie przeszkadzało – ruszyliśmy w kierunku na Hopowo do miejscowości Nowy Dwór, aby następnie wyjść w Wyczechowie – tutak nastąpiło doładowanie akumulatorów przy sklepie spożywczym ;) Dalej dotarliśmy do Trątkowicy i na leśną polankę, na której znajduje się cmentarzysko kurhanowe tzw. Kamienne Wesele. Kurhany pokryte są kamiennym płaszczem i otoczone głazami. Stoją tu od niepamiętnych lat. Wokół tego miejsca narosły przez wieki legendy. Jedna z nich mówi, że jest to zaklęty w kamienie orszak weselny, wracający z kościoła. Zła kucharka, która nie zdążyła przygotować na czas wspaniałej uczty, w obawie przed utratą dobrej reputacji, rzuciła na nich przekleństwo, oby skamienieli. I tak się stało. Archeolodzy jednak upierają się, że to nie orszak weselny ale wielkie cmentarzysko Gotów, które powstało na początku naszej ery. Znajduje się tu pięć dużych kurhanów i ponad 60 grobów płaskich rozrzuconych na dużej przestrzeni. Co tam ci archeolodzy wiedzą o weselach… A my przy kurhanach spotkaliśmy prawdziwego kaszubskiego bajarza, który akurat był na grzybach - był wyraźnie zadowolony, że spotkał wdzięcznych słuchaczy...
Jeszcze kawałek przez las i jeszcze kawałek przez pola i już Borcz, gdzie kawałem podeszliśmy wzdłuż drogi asfaltowej do Kościerzyny i już byliśmy w miejscu noclegu – Hotelu Magnat. Miało tam być wesele, ale na miejscu okazało się, że to osiemnastka. Impreza właśnie się rozpoczynała – było dość wesoło, ale wcale nie przeszkodziło nam to zregenerować się przy obiadokolacji :)
Hotel Magnat w którym nocowaliśmy stoi praktycznie przy samym szlaku – więc to dobra miejscówka. Przywitał nas pochmurny niedzielny ranek – niby straszyło deszczem ale w sumie to był raczej kapuśniaczek :) Osiemnastka już się skończyła, ale jajecznica z jajek trzech do szaleństwa wzburzyła krew – czyli po niezłym śniadaniu ruszyliśmy drogą przez pola w kierunku wsi Majdany. Potem weszliśmy do lasu i szlak poprowadził nas do zabudowań osady Krymki, a dalej od zabudowań niewielkiej Huty Dolnej, którą przecięliśmy ulicami Żurawim Traktem i Widokową, stąd szlak jest poprowadzony trawiastą zarastającą drogą przez łąki. Wszędzie cisza spokój i sporo schowanych ale zadbanych domków letniskowych - wiejusko i sielsko! Idąc dalej wśród rozrastającej się zabudowy letniskowej szlak przybliża się do położonego w dolinie rzeki Jeziora Głęboczko. Dalej droga kilkoma łagodnymi łukami wyprowadziła nas do prostej doliny gdzie szlak dalej podążał skrajem porośniętego lasem zbocza. Ten odcinek trasy był szczególnie urokliwy – jak i Marszewska Góra - przepiekne miejsce. Wyszliśmy w Marszewskiej Górze, gdzie u zbiegu dróg zrobiliśmy odpoczynek na leśnym parkingu. Aż trudno uwierzyć, że tak blisko Trójmiasta można znaleźć się w innym świecie… Stąd na zakończenie odbiliśmy już ze szlaku i drogą polną, a czasami brukowaną poszliśmy na PKS do Jodłowna :) Cała ekipa dała radę – czworonogi też ;) I oby do następnego razu!
Źródło: pomorskieszlakipttk.pl
POLECANE ARTYKUŁY: