Wiosenna wyprawa na Babią Górę przez Beskidy z Węgierskiej Górki przez halę Miziową, schronisko na Markowych Szczawinach. Po wejściu na szczyt Królowej Beskidów zejście do Zawoi i karczma "Rzym" w Suchej Beskidzkiej.
Wysiedliśmy z autobusu w Radochowie całkiem rześcy, mimo całonocnej podróży pociągiem. Pierwszym punktem w planie była jaskinia - mimo, że niewielka to spodobała się nam. Widać, że kiedyś była zamknięta - były tam jakieś ślady krat, ale teraz nie - kręciło się tam jednak paru turystów. Potem trochę pobłądziliśmy szukając miejsca o nazwie "Dzika Dolina" - ta moja słabość do nazw - ale w końcu jakoś powróciliśmy na szlak. Był kwiecień, ale było ciepło - słoneczny dzień, jednak w zacienionych miejscach i na poletkach leżał jeszcze śnieg.
Często wracam pamięcią do upalnego sierpnia w Górach Bystrzyckich – było to w roku 1995, a więc póki jako tako pamiętam postaram się to opisać. Po całonocnej (jak zwykle) podróży pociągiem wysiedliśmy rano na stacji w Międzylesiu i od razu ruszyliśmy szlakiem przez miasto w kierunku Bystrzyckich. Naszym pierwszym, niezbyt odległym przystankiem była Ropianka – niewielka wioska w której zatrzymaliśmy się w sklepie spożywczym aby kupić „amu amu” i butelkę denaturatu.